Witajcie.
Ostatnimi czasy życie gna mnie wciąż i wciąż na nieznane tory, w tym również w zakresie zmiany środowiska pracy. Mowa tu o edytorze Ulysses, przy pomocy którego postanowiłem zacząć blogować zupełnie na nowo, na czysto, tak po prostu, w klasycznym Markdownie. O tym, czym ów Ulysses jest, być może popełnię w przyszłości osobny wpis. Nie chcę obiecywać na 100%, gdyż wiadomo już jak to w przypadku moich deklaracji bywa. Z powodów różnych – życiowych i zdrowotnych zawirowań nie wywiązuję się z nich w takim stopniu jak sam bym tego oczekiwał, jednak jeśli wszystko u mnie poukłada się w 100%, powrócę do regularnego blogowania, spełniając się również i w tej dziedzinie, realizując wreszcie te pomysły na wpisy, które tylko żmudnie spisuję w swoich notatkach, a które leżą odłogiem od miesięcy czekając na jakiekolwiek moje zmiłowanie się nad nimi.
Dlaczego ten Ulysses?
Po pierwsze dlatego, że już od jakiegoś czasu niesamowicie irytował mnie edytor blokowy WordPress, który to również od dłuższego czasu nie jest aż tak dostępny przy współpracy z VoiceOver jak bym sobie tego życzył, zwłaszcza w zakresie szybkiego nawigowania po blokach tekstu.
Po drugie przeklejanie większych fragmentów tekstu zwłaszcza tego sformatowanego również stanowiło dla mnie swego rodzaju wyzwanie. Ogólnie rzecz ujmując, wykonywanie wszelkich operacji na poszczególnych blokach tekstu nie należało do najprzyjemniejszych, dlatego też postanowiłem spróbować szybkiej, czystej edycji tekstu w postaci Ulyssesa właśnie.
Po trzecie program ten jest bardzo dobrze dostępny z czytnikiem ekranu VoiceOver zarówno na Macu, jak i iPhonie czy iPadzie.
To, co ostatecznie zachęciło mnie do Ulyssesa to fakt bycia studentem. Dlaczego?
Ogólnie rzecz ujmując, Ulysses nie należy do najtańszych programów, jednak w subskrypcji studenckiej wychodzi on cenowo dużo korzystniej, aniżeli w pełnej czy to miesięcznej, czy to rocznej wersji.
Każdy program trzeba poznać.
No właśnie. We wspomnianym planie studenckim zakupiłem edytor dziś i dziś pojawił się tenże wpis, który właśnie czytacie. Cały czas się go uczę i nie wiem, czy aby napewno przy nim pozostanę, jednak to co ważne to fakt, iż mogę go sobie bezstresowo poznawać przez pół roku, wyrabiając sobie o nim własne zdanie.
Tak trochę na dwoje babka wróżyła.
Nie wiem jeszcze, czy zakup ten okazał się racjonalny. Wyjdzie w tzw. praniu. Mając jednak możliwość wydać prawie 53 zł jako student lub jako zwykły śmiertelnik te 23 zł na miesiąc, lub prawie 200 zł na rok z możliwością darmowego przetestowania programu jedynie przez 7 dni, zdecydowałem się na ten moim zdaniem najkorzystniejszy wariant, gdyż mimo że zapłaciłem praktycznie od razu i z tego co mi wiadomo pieniądze już nie podlegają zwrotowi, w dłuższej perspektywie nie jest to znów tak dużo, a program może mi się naprawdę spodobać.:)
Te 7 dni mógłbym z moim zapałem i motywacją jedynie zmarnować, a tak jako studenciak korzystam pół roku bez konsekwencji.
Pół roku i co dalej?
Własnoręczne odnowienie subskrybcji po każdorazowym potwierdzeniu statusu studenta. Wszak pieniążki i stan faktyczny mojego studiowania muszą się zgadzać.🙂
Co i ile by nie mówić, po ledwie kilkugodzinnym obcowaniu z programem myślę już teraz, iż warto poświęcić te pare minut na potwierdzanie faktu studiowania co pół roku a tym samym na przedłużanie subskrybcji.
Jedno już teraz musicie mi wybaczyć.
Ulysses jest tak wygodnym programem, że czasem można się zapomnieć, jeśli chodzi o wszystko, bo i o składnię, gramatykę, typowe błędy pisowni, w tym dużo bardziej inwazyjną autokorektę, niż miało to miejsce w webowym edytorze WordPress. Mimo że VoiceOver oznajmia to i owo, mimo że mam w programie narzędzia do monitorowania i korekty, znacznie częściej różne błędy mogą wystąpić niż wcześniej, w tym różne drobne rozbieżności wizualne.
Ja się oczywiście będę bardzo dla was starał, aby popełniać różnego rodzaju błędy jak najmniej, ale już teraz z góry lojalnie uprzedzam, z góry przepraszam za ewentualne w przyszłości.
Trzymajcie się, do następnego wpisu mam nadzieję wreszcie już wkrótce, a nie w tak odległej przyszłości jak zwykle.
4 odpowiedzi na “Mój pierwszy wpis z edytora Ulysses”
No to w takim razie pozostaje czekać na kolejne wpisy. Ufam, że teraz praca będzie dużo wygodniejsza z nowym programem.
Pozdrawiam i życzę powodzenia 🌞
Dzięki wielkie. Już jak narazie odczuwam większą motywację do działania, bo będzie prościej jeśli idzie o samo pisanie. Potem będzie nieco gorzej, bo odnośniki i takie tam trzeba będzie prawdopodobnie uzupełniać, tagi, kategorie itp. ale ufam, że rzeczywiście wreszcie ruszę.:) Raz jeszcze dzięki.🤗
Chyba mnie zainteresowałeś. Bo jak mam pisać w webowym wordpressie z Maca lub Ipada/iPhona, to mnie cośtrafia i nie piszę.
Fajnie fajnie, dzięki za hmm uznanie / zainteresowanie.:) Ale co w tym WordPressie takiego strasznego? Edytor blokowy, czy ogólny całokształt? Jeśli edytor blokowy to witaj w klubie.
Ulysses spoko rzecz, ale ewentualnym minusem może być brak polskiego. Niemiecki, angielski i inne, lecz polskiego brak. Fajne jest napewno to, że skoro samo Apple umożliwia dzielenie subskrypcji wśród członków rodziny w tzw. chmurze rodzinnej, Ulyssesem też się można podzielić tj. opłaca jedna osoba, reszta korzysta.:)
Jeszcze co do edytora blokowego, fajnie że jest wtyczka umożliwiająca włączenie sobie na stałe tego klasycznego. Ciekawe tylko czy naprawdę działa.:) Ja nie testowałem.